Fabuła nie razi głupotą, aktorstwo jest naprawdę dobre - tym razem Steven nie wypadł źle, a
towarzyszy mu charyzmatyczny Tommy Lee Jones w roli bad guya (całkiem przykuwająca uwagę
postać) i Gary Busey. Efekty specjalne są dobre, sieczka w kilku miejscach jest niezła i w dodatku
nawet dość wiarygodna. Z początku są ten faje elementy humorystyczne. Film jak "Die Hard", czy
"Sudden Death" nieźle wykorzystuje motyw sam przeciw wszystkich. Polecam.
byl ok tak mniej wiecej do polowy. Potem się był i sypnął... a zapowiadala sie taka szklana pulapka na poczatku :)
Nie wciągnął ani przez minutę. Słysząc "najlepszy film Seagala" nie spodziewałem się fajerwerków ale ten film jest bardzo słaby. Wkurzające aktorstwo (poczynając od Seagala, przez tą cycatą babkę, na tym sztywnym kolesiu ze zgryzem, który chodził na począku przebrany za kobietę). Jedynie Tommy Lee ratuje aktorsko ten film(chyba tylko przez jego występ nie były to całkowicie stracone 2 godziny). Fabuła.. no właściwie to powiele idiotyczne schematy, w dodatku nie ma żadnego napięcia. Co tu dużo gadać- ŻENADA!
Moim zdaniem nie jest tak źle, ale to ja odniosłem takie wrażenie. Ten sztywny koleś to Gary Busey, dobrze znany w erze video. Ma trzy negatywne role (i z nich jest znany) w większych filmach - Predator 2, Lethal Weapon i Liberator, a tak to mało znane produkcje jak "Oko Tygrysa".
Patrząc na jego filmografię widzę że oglądałem go jeszcze w Zagubionej autostradzie, Na fali i Firmie. Wtedy jednak nie był tak irytujący jak w Liberatorze, bo jakoś nie zapamiętałem go z tych filmów.